Obowiązywanie Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego (UE) nr 1169/2011 dotyczącego znakowania produktów spożywczych to gorący temat, którego echo nie słabnie od początku roku. Ustalenie wielkości czcionki, konieczne oznaczanie alergenów to najmniej kłopotliwe obowiązki producentów, ale konieczność podawania wartości odżywczych i energetycznych w sposób narzucony przez unijne Rozporządzenie powoduje zakłopotanie w niejednym zakładzie.
Najprościej odpowiedzieć - technolog. I faktycznie tak jest, ale tylko w większych zakładach, które mają zatrudnionych technologów w swoich laboratoriach. Zazwyczaj też duże firmy mają nie tylko technologów laboratoryjnych zajmujących się opracowywaniem nowych produktów, testowaniem surowców i przygotowywaniem próbek, ale zatrudniają również technologów produkcyjnych, których obowiązkiem jest współpraca z działem produkcji i rozwiązywanie problemów produkcyjnych. W mniejszych firmach bywa różnie. Głównie z powodu ekonomicznych ograniczeń w zatrudnieniu, obowiązki tradycyjnie przypisane do zakresu zadań technologa, często są współdzielone albo delegowane na inne stanowiska np. pracowników działu R&D, NPD lub laboratorium. W niektórych branżach np. w piekarnictwie i cukiernictwie, gdzie dominują małe firmy rodzinne najczęściej liczeniem wartości i przygotowywaniem specyfikacji zajmuje się ktoś zarządzający firmą. Kto sam nie radzi sobie z tymi obliczeniami, które jakby nie było wymagają specjalistycznej wiedzy, a często też pochłaniają dużo cennego czasu, wysyła produkty do zewnętrznego laboratorium świadczącego takie usługi.
Znów najłatwiej odpowiedzieć jednym słowem - sporo. Może jednostkowa cena nie jest wysoka, bo ceny w laboratoriach zaczynają się od kilkuset złotych za analizę jednego produktu, ale jest wiele powodów, przez które koszty rosną. Pierwszy to renoma laboratorium, ale do tego wszyscy się przyzwyczaili, że za markę trzeba płacić więcej. Drugi to zakres analizy. Mniej zapłacimy za zlecenie wyliczenia samych wartości odżywczych i energetycznych, ale jak poszerzymy zakres usługi o obliczenie RWS, a zwłaszcza zawartości witamin i minerałów, których lista w przypadku niektórych produktów może być imponująca - musimy się liczyć z tym, że cena znacząco wzrośnie. A co jeśli takich produktów do przeliczenia mamy dziesiątki, a może nawet setki? W dodatku nie są to proste produkty tylko oparte na recepturach złożonych? Wtedy trzeba się liczyć ze sporą inwestycją.
Owszem. Można przyjąć, że tak byłoby najlepiej, tylko co w takim przypadku znaczy - optymalnie? Przy użyciu narzędzi skracających czas obliczeń, bez nadszarpywania swoich codziennych obowiązków - tak byłoby optymalnie. Są firmy, w których do tej pory radzono sobie dostosowując arkusz kalkulacyjny do takich obliczeń np. EXCEL, i choć sposób ten skraca nieznacznie czas obliczeń, to i tak nie można policzyć jednorazowo całej receptury. Dlatego dopiero w pełni optymalnym narzędziem są specjalne programy dedykowane do obliczania wartości odżywczych, ale nie te najbardziej rozpowszechnione służące do obliczania wartości dla spożywanych posiłków, stosowane przy obliczaniu diety, ale te dedykowane typowo dla przemysłu takie jak najbardziej rozpowszechniony angielskojęzyczny Nutrition Panel Calculator (NPC) oraz dostępny od niedawna w polskiej wersji językowej i łatwiejszy w użyciu program Nutrition Calculator FOODCAL. Oba dają niesamowite możliwości dla technologów i skracają czas obliczeń do jednego kliknięcia. W obu na początek należy wprowadzić specyfikacje używanych surowców i to może wydawać się niektórym czasochłonne, jednak mając już raz wprowadzony surowiec można go nieskończoną ilość razy pobierać z bazy do kolejnych obliczeń.
To zależy. Rozporządzenie wyznacza okoliczności, które dają możliwość spokojnego wprowadzenia obowiązkowych informacji na etykiety. Tą najważniejszą, która wielu menadżerów uspokaja, jest ostateczna data wprowadzenia zmian - 13 grudnia 2016 roku. Jednak należy w tym procesie uwzględnić czas na obliczenia, opracowanie i wprowadzenie nowych etykiet i oczywiście dobrze zaplanować cykl wymiany produktów na półkach. Po 13 grudnia sprzedaż wyrobów niespełniających tego wymogu będzie surowo karana i odpowiedzialność ta spada na sprzedawcę. I tu pojawia się sedno sprawy - poważni odbiorcy, zwłaszcza sieci handlowe i hurtownicy, w wielu przypadkach już wymagają produktów z etykietami zawierającymi informacje w pełni zgodne z Rozporządzeniem UE 1169/2011. Przy produktach z długim terminem przydatności do spożycia stało się to już obligatoryjne. Poza tym, Ci producenci, którym kończą się wyprodukowane wcześniej opakowania, zmieniają je na zgodne z 1169/2011 i wykorzystują to jako atut w rozmowach handlowych. To przecież bardzo dobry sposób podniesienia wiarygodności i pokazania solidności firmy.
Autor publikacji
mgr Agata Kondrat
Autor publikacj nie udostępnił swojej wizytówki.
Z udostępnionymi informacjami, w tym opublikowanymi pracami autora, możesz zapoznać się odwiedzając jego profil - [profil autora]